Wracam z pracy do domu. Jest ciepły, wiosenny dzień. Na
jednym z przystanków, które mijam po drodze, stoi szczupła brunetka i macha
ręką próbując coś zatrzymać. Biorę. Podjeżdżam w zatoczkę i zatrzymuję się. Ona
otwiera drzwi i pochyla się, aby nawiązać kontakt.
- Wracam do domu, więc jeśli pani potrzebuje dalej niż do
Grodziska, to nie pomogę.
- Dokładnie do Grodziska potrzebuję. Autobus mi uciekł.
- No to wskakuj.
Usiadła na siedzeniu pasażera i zapięła pas. Mocno oddzielając
od siebie piersi i dociskając do ciała luźną bluzę. Mogę ją śmiało posądzić o
duży biust. Ciekawe co z resztą. Taka pora roku, że jeszcze te dziewczyny
ogacone, trudno cokolwiek wywnioskować. Ale buzię ma fajną. Duże niebieskie
oczy, zadarty nosek, pełne, wyśmienite usta.
- Zrobisz mi za tę podróż loda.
- Dobra.
Co kurwa?! Pojebało ją.
- Żartowałem.
- Trudno.
Bez jaj. Przecież to się nie zdarza. Po jaką cholerę ja się
odzywałem. Teraz nie przestanę o tym myśleć. Dziewczyna siedzi jak gdyby nigdy nic. Jakby nic ją to nie obeszło. A ja... Chciałem ją zawstydzić. Rumieńce zobaczyć, spuszczony
wzrok, coś takiego, a ona mi „dobra”. No porypana jakaś. Dalsza droga zlatuje
bez słowa. Wjeżdżamy do miasta, a zaraz za tablicą o tym informującą moja
pasażerka się odzywa:
- Możesz mnie tu wyrzucić. Dojdę sobie.
No ja nie wątpię. Pewnie dwie minuty po tym jak zamkniesz za
sobą drzwi domu. W korytarzu. Oparta o ścianę. Z palcem. Z palcami w cipce. Nie
ma mowy, nigdzie nie idziesz. Muszę wiedzieć gdzie mieszkasz.
- Zawiozę panią. Proszę powiedzieć gdzie?
- „Zrobisz mi loda.” – pasażerka przypomina jego
słowa – a teraz „proszę pani”, ciekawe. Proszę skręcić w Okrężną.
- Taki nieudany dowcip.
Okrężna. Podjeżdżam pod bramę i wysiadam, żeby otworzyć jej
drzwi. Jednak ona jest szybsza. Kiedy opuszcza wnętrze samochodu jest szczerze
zdziwiona moją obecnością na dworze. Szczerze powiedziawszy ja też. Żegnam się
nieskładnie. Wsiadam do samochodu i pospiesznie się oddalam. – Kurwa co ja
wyprawiam. Jedno słowo potrafi zrobić ze mnie śliniącego się kundla, wąchającego damskie tyłki. – Jadę do domu. Potrzebny mi prysznic. Zimny.
W domu Paulinę boli głowa. Ma migreny. Cały miesiąc. Do
tego chyba jeszcze się przeziębiła i drapie ją w gardle. Na szczęście jest już
późne popołudnie. Pakuję ją więc do łóżka, robię herbatę, odgrzewam wczorajszą
zupę, przynoszę garść tabletek i syrop. Szprycuję ją tym wszystkim cierpliwie i
zabraniam wychodzić z łóżka. Całuję ją w czoło i widzę, że jest zachwycona moją
troską.
- Idę pobiegać. – Po Okrężnej, a jakże.
Wieczór jest chłodny. Tyle, że długi. Długo jest szaro.
Biegnę chodnikiem ze słuchawkami w uszach i muzyką w głowie. Tempo narzuciłem
sobie zabójcze od pierwszego kroku. Chcę się tam po prostu znaleźć. Już. Tylko
po co? Co zrobię jak już tam będę? Zadzwonię? Nie. To idiotyczny pomysł. Co jej
powiem? Przybiegłem po loda. Po co ja tam biegnę? Po co robi się takie rzeczy?
Wystaje pod domem, wraca w te same miejsca, szuka kontaktu z człowiekiem, którego
widziało się 20 minut? Zamieniło trzy zdania. Jeszcze obleśne. Powinienem
raczej uciekać z Okrężnej, ze spuszczonym ogonem. Tyle, że mój ogon nie chce
leżeć, od kiedy doświadczyłem tej sytuacji. Kurwa. Będzie, nie będzie, po prostu
biegnę na Okrężną i już.
Domek jednorodzinny w szeregowej zabudowie. Tyle dobrze, że
skrajny. Pierwszy z brzegu. Przez co ma dwa razy więcej gruntu. Okna
rozświetlone sztucznym światłem. Jedno świeci się na górze, reszta na dole. Na
pewno nie jest sama. Gości ma? Czy to domownicy? Biegnę już trzeci raz
wzdłuż ogrodzenia, starając się coś dostrzec. Nagle, tuż przy mojej nodze, na
szczęście po drugiej stronie siatki, słyszę grube: „chał!”. Mało się kurwa nie
wyłożyłem. Tego się absolutnie nie spodziewałem. - Trzeci raz już tu kurwa
biegnę, a ty dopiero się ujawniasz! Ty kundlu pieprzony! – Klnę na niego
siarczyście, ale tylko w myślach. Nie chcę zwracać na siebie uwagi. Niczyjej.
Ale pies jest innego zdanie. Chce powiadomić o mnie całą okolicę. I nie
przestaje. – Chał, chał, chał… - Jeszcze kilka, kilkanaście razy. Przykładam
palec do ust, zginam się w pół i sugeruję mu dobitnie – Ciśśśśśś… - Ale on mnie
nie słucha. A ja nagle uświadamiam sobie co robię. Kurwa - gadam z psem. I
jeszcze do tego on mnie nie słucha. Prostuję się i dostrzegam otwierające się w
domu drzwi. Wychodzi z nich starszy pan i woła wilczura:
- Bruno, przestań ujadać.
Nasze spojrzenia się krzyżują i pan wyraźnie zainteresowany,
schodzi ze schodka. Widząc, że zmierza w moją stronę zaczynam:
- Przepraszam. Chyba go przestraszyłem.
Starszy pan podchodzi do ogrodzenia.
- Wypadła mi bateria z odtwarzacza i poleciała pod płot.
Przystanąłem, żeby jej poszukać, a wtedy zjawił się on. Chyba uznał mnie za
zbira. – Kłamię jak z nut. Tymczasem, za plecami pana starszego drzwi otwierają się
ponownie i staje w nich moja pasażerka. Ma na sobie atłasowy, krótki szlafrok
przewiązany w pasie. Długie, zgrabne nogi stawia boso na progu. – Uważaj bo się
przeziębisz i nie będziesz mogła jeździć tam gdzie jeździsz, żebym mógł cię
podwozić. – Raz. Raz ją podwiozłeś. – Na razie. – Nie odpuszczam tej zaczepki
słownej samemu sobie. Nagle słyszę:
- Co się stało tato?
„Tato. Tato.” To jej tata jest. Dzięki Bogu.
- Nic. Schowaj się Agatko, bo się przeziębisz.
Tak, schowaj się Agatko. Słuchaj taty. Już się zabiera,
okręca, ale jeszcze posyła nam przez ramię ostatnie spojrzenie. Ląduje ono
prosto na moich oczach i wiem, że mnie rozpoznała.
- Do widzenia. – Żegnam się pospiesznie i nie czekając na
żaden rozwój sytuacji natychmiast się oddalam. Biegnę przed siebie ile fabryka
daje. Tyle, ile jest w stanie znieść moje serce, przepona, płuca, nogi... Zatrzymuję się przed swoją klatką i nie mogę złapać tchu. Wiszę przez chwilę
zgięty w pół, aby uspokoić oddech. Wracam do domu. Paulina ogląda po raz enty Pretty
Woman, bo lubi. A ja myślę – Kurwa, żeby tak choć raz zerżnąć cię jak dziwkę. –
Ale mówię:
- Nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć. Zrobisz mi herbaty?
- Jasne. Tylko prysznic wezmę najpierw.
- Jasne.
Obudziłem się o 5 i
już nie mogłem znaleźć miejsca na łóżku. Paulina spała naszprycowana lekami. Po
dziesięciu minutach kotłowania z kołdrą stwierdziłem, że chyba pójdę pobiegać.
Jednak kiedy siadałem na łóżku, wszystkie nadszarpnięte wczoraj mięśnie wołały
dobitnie: odpuść człowieku, bo jutro się nie ruszysz. O kulach do niej będziesz
kuśtykał. – Zaraz, zaraz kto powiedział, że ja się w ogóle wybieram do niej.
Kurwa co mnie podkusiło z tym lodem? Co ją pogięło, żeby tak odpowiedzieć? Nie
mogła normalnie mnie wyzwać od świni i byłoby po sprawie? Kurwa. Idę do kibla i faktycznie czuję nogi. Na tyle mocno, że odwróciły moje myśli od oddawania
moczu i zapomniałem podnieść deski. I oczywiście akurat dziś musiałem nie
trafić. To przez ten cholerny wzwód, który od wczoraj jest jakoś bardziej
uciążliwy. Próbowałem się nawet wieczorem dobierać do Pauliny, ale zbyła mnie
chorobą. Do czego już się właściwie przyzwyczaiłem, więc nawet nie bardzo mnie
to obeszło. Tylko ten cholerny kutas stoi i nie chce odpuścić. I jeszcze muszę
posprzątać łazienkę. Potem się golę i wchodzę pod prysznic. Używam tego
cholernie drogiego szamponu Pauliny, na lśniące włosy, bez rozdwojonych
końcówek i myje nim włosy łonowe - a co. Niech lśnią razem z moją końcówką.
Potem wylewam jeszcze pół butelki na włosy, te na głowie. Ale się wkurwi. I
bardzo dobrze. Miesiąc bez seksu, to musi mieć swoje konsekwencje. A ja powiem,
że się pomyliłem. Zaspany byłem, oczy zalane wodą. O. Podczas tych wszystkich
zabiegów kosmetycznych naszła mnie przemożna ochota żeby sobie ulżyć. Zwalić
konia i spuścić z krzyża. Powstrzymywała mnie jednak przed tym jakaś
niezrozumiała siła. – Niezrozumiała. Bez jaj. Bardzo zrozumiała. Dupa na
Okrężnej, którą masz ochotę tą spermą zalać. – Wkurwia mnie ten mętlik w
głowie, który sugeruje dobitnie i rzeczowo, że próbuję zdradzić dziewczynę. I
chyba ma rację. Wkurwiony na siebie, na nią, na cały świat, wychodzę spod
prysznica. Spermy się nie pozbyłem. Idę do kuchni. Robię śniadanie i zanoszę
Paulinie, bo słyszę, że telewizor włączyła. Jest już po siódmej. O ja pierdole,
to ile ja się pacykowałem w tej łazience.
- Ładnie pachniesz. –
Paulina też to zauważyła.
- Też cię mogę wyszorować i się zabawimy. Chodź, zaniosę cię
pod prysznic.
- Miśku, może wieczorem. Nie mam teraz siły. Taka jestem
osłabiona tym choróbskiem.
- Jasne.
Jakieś kurwa pytania. Komentarze jakieś. Idę do kuchni dopić
moją kawę. Nie dlatego, że tak bardzo potrzebuję kawy, a dlatego, że tak bardzo
potrzebuję się oddalić z pokoju. Stracić ją z pola widzenia. Do draki brakuje
mi – nic mi nie brakuje. To lepiej pojadę do pracy. Bo awantura stoi mi w gardle.
Wychodzę z pracy godzinę wcześniej i podjeżdżam pod przystanek autobusowy. Skręcam w boczną uliczkę tuż zaraz za nim i robię kółko, szukając odpowiedniej miejscówki aby się przyczaić. Gaszę silnik i czekam. Długo czekam. Ale wolę to, niż awanturę w domu. Poza tym, tu jest szansa, że moje czekanie zostanie nagrodzone. Jest. To ona. Chyba. Na pewno. Idzie na przystanek. Tak, to na pewno ona. Odpalam silnik i podjeżdżam w zatoczkę. Przechylam się przez siedzenie i otwieram drzwi pasażera.
- Zapraszam. Podwiozę panią. Adres już znam.
- Wiem. Nawet pan sobie wczoraj utrwalał.
Zbiła mnie z pantałyku. Zgłupiałem. Myślałem, że mnie
pogoni. Ale ku mojemu szczeremu zdumieniu, wsiadła. Zamknęła za sobą drzwi i
zapięła pas.
- Jeśli czaisz się tutaj w oczekiwaniu na tego loda, to
sprawa jest już nieaktualna. Dzisiaj nie mam ochoty na fiksacje oralne.
- To na co masz ochotę dzisiaj? – Pytam, bo nie jestem
w stanie odpuścić tego tematu. Nie, kiedy trafiła mi się jakaś zdzirowata panna.
Jeden raz w życiu. I kiedy jestem zdecydowany brnąć w to, ze wszystkimi
konsekwencjami.
- Mogę cię zaprosić na drinka. Na fotel, do dużego pokoju.
- Prowadzę.
- Nie szkodzi, nie musisz go pić. Wystarczy, że się
zgodzisz.
- Chcesz żebym cię pieprzył?
- Nie. Nie ty będziesz pieprzył. Ciebie będą pieprzyć.
O kurwa. To tu jest wszystko coś nie tak. Ale, że w jakim
sensie? To ja muszę chyba zrewidować wszystkie moje wcześniejsze postanowienia.
Czego ona chce? – To pytanie chyba wypisane zostało na mojej twarzy, bo
dorzuciła:
- Nie chodzi mi o twoją dupę. Dzisiaj.
No to jest chyba dla mnie dobra wiadomość. Oczywiście jest w
niej odłożona na później groźba, ale kto powiedział, że ja tam kiedykolwiek wrócę.
Że będzie jakiś inny raz. Tymczasem wygląda na to, że ona chce być na górze.
Ok. - Jadę na Okrężną. Wysiadam razem z nią i pakuję się za bramę. Nigdzie
nie widać psa, który mnie wczoraj wystraszył. Dom też pozamykany na cztery spusty, czyli wnioskuję, że jesteśmy sami.
- Zostawię cię na chwilę samego. Rozbierz się do naga, ustaw
buty pod ścianą i odłóż na nie ubrania złożone w kostkę.
- Jasne, a potem wejdzie twój tata i …
- Nie odzywaj się tak do mnie. – Agata mówi mi to z tyłu
głowy. – Nie jesteś moim kumplem, jesteś moim kundlem. Klęknij. Złóż ręce za
plecami. Spuść wzrok na podłogę. I przeproś.
- Przepraszam. – O kurwa. To takie rzeczy. Dobrze chociaż,
że mój tyłek jest dzisiaj bezpieczny.
- Za chwilę wrócę, masz…
- … być nagi. Buty pod ścianą, ubranie w kostkę.
- Dokładnie.
Ledwie uporałem się z moim zadaniem w drzwiach stanęła
Agata. Mój fiut chyba zobaczył ją pierwszy. Nie wiem, wyczuł, wywąchał czy coś.
Kiedy podniosłem na nią także oczy, zrozumiałem jego reakcję. Miałem przed sobą
panienkę z rozkładówki. Stopy wsunięte w szpilki na niebotycznym obcasie.
Pończochy zapięte pasem i ewidentny brak majtek, prezentujący wydepilowaną do
zera cipkę. Na górze czarny gorset z wyciętymi mocno miseczkami, które jedynie
podtrzymują biust, niewiele go jednak zasłaniając. Włosy związane wysoko w kucyk,
w prawej ręce szpicruta. Pomyślałem zupełnie irracjonalnie, że nic w całym moim
życiu, nie przygotowało mnie na taką sytuację. Byłem zdecydowany się stukać.
Kosztem wyrzutów sumienia, względnej stabilizacji, kosztem mojego związku.
Byłem zdecydowany ponieść wiele kosztów, ale nie byłem pewien czy jestem w stanie
zaakceptować tę sytuacje. Ona chciała zdecydowanie więcej niż być na górze. I
po co jej palcat?!
- Usiądź na fotelu. – Końcem szpicruty pokazuje mi mebel
stojący w ciemnym kącie, z daleka od okna. Idę tam i słyszę za sobą jej kroki.
– Siadaj. – Robię co mi każe i patrzę jak Agata klęka między moimi nogami.
Dociska mi kolana do krawędzi fotela i pochyla się. No i to mi się podoba. O to
mi chodziło. Mój kutas wyrywa się do góry, chcąc jak najszybciej poczuć jej
usta. Jednak jej głowa przekręciła się na bok i zamiast wilgotnych warg na
fiucie, poczułem zapinające się kajdanki na nodze. Tuż nad kostką. Najpierw na
lewej, później na prawej. No to jestem unieruchomiony i to skutecznie.
Podejrzewam, że kajdanki są przypięte do nóg fotela.
- Nie przesadzasz?
- Bądź cicho. Nie odzywaj się niepytany.
Agata wstaje i okrąża fotel. Chwyta moją prawą rękę i oplata
kawałkiem liny, potem mocuje ją sprawnym ruchem do nogi z tyłu fotela. To samo
robi z lewą ręką i jestem przytwierdzony do jej mebla w czterech punktach. Powolnymi,
zmysłowymi ruchami, klęka na oparciach fotela tak, że wisi teraz nade mną ze
swoją cipką, tuż nad moim fiutem. Dosłownie kilka centymetrów, maksymalnie
rozłożona. Moje biodra natychmiast wędrują w górę, chcąc się tam dostać. Do
środka. Jestem tak podjarany, że gdyby teraz dotknęła go czymkolwiek, to bym się
automatycznie spuścił.
- Odłóż dupę na fotel. Jesteś tu dla mojej przyjemności. –
Pochyla się nade mną i syczy mi do ucha – Zdenerwowałeś mnie wczoraj. Żarty z
lodami mnie nie bawią. A jak już się czegoś zażąda, to trzeba umieć to przyjąć.
Nie chciałeś mojego loda wczoraj. Nie dostaniesz go prędko. Za to sprawisz mi
dzisiaj przyjemność. – Wkłada dwa palce w moje usta i wykonuje kilka
posuwistych ruchów. Zabiera je i unosząc się wysoko na kolanach, tuż przed moją
twarzą, wciska je sobie głęboko w pochwę. Wykonuje kilka ruchów i pace wracają
do moich ust, przesuwając się po języku w stronę gardła. Dzięki bogom niezbyt
głęboko, nie mam tolerancji na ciała obce w okolicy migdałków. Palce znowu
lądują na jej sromie i przemieszczają się z góry do dołu, po jej wargach, między wargami, wślizgują
się do środka. Potem znowu dostaję je do oblizania. Robię to z ogromną
przyjemnością.
- Smakuje?
- Tak.
Znowu unosi się na oparciach fotela. Przesuwa kolana i
swoją miednicę nad moją twarz. Prawą ręką ciągnie mocno za włosy prowadząc moją
głowę i wciskając ją sobie miedzy nogi. Natychmiast wystawiam język, aby jej
dotknąć. Jest to jedyna część mojego ciała, którą mogę się posłużyć w tym celu.
Jestem zachłanny. Liżę ją całą szerokością języka. Sam wprawiając swoją głowę w
ruch i sugerując dobitnie, że chcę jeszcze, chcę żeby była bliżej, chcę się
wwiercić głęboko do wewnątrz. Ale Agata kontroluje moje ruchy. Przysuwa się
mocno, niemal siadając na mojej twarzy, aby po chwili zabrać mi cipkę niemal
całkowicie, zmuszając do maksymalnego wyciągania, aby dotknąć jej choć
koniuszkiem języka. Po niemiłosiernie długim czasie tej wrednej zabawy, zsuwa
się nisko i zza pasa do pończoch wyjmuje prezerwatywę. Jestem zachwycony. Nie
zakładaniem gumy, ale świadomością tego, co będzie później. Agata naciąga ją na
mojego kutasa, a ja zastanawiam się jak długo wytrzymam. Wciska kolana
między moje nogi a fotel, a potem opuszcza się powoli na fiuta i zaczyna się na
niego nabijać. Odchylam głowę do tyłu i próbuję myśleć o kostkach lodu w moim
zamrażalniku. To trochę pomaga. Agata wykonuje kilka powolnych ruchów z góry na
dół, a ja prostuję szyje aby na to popatrzeć. Wypięte piersi delikatnie się
kołyszą, uniesiona, przechylona głowa prezentuję długą, zgrabną szyję, nabrzmiałe
usta i przymknięte oczy. Wygląda niezwykle apetycznie. Gdyby tak mieć wolne
ręce, choć jedną. Poczuć w dłoni ten biust, choć część jego, przejechać palcem
po wargach, zmusić ją do ssania. Ale sznury trzymają mocno i pomimo prób nie
udało mi się z nich wyplątać. Kobieta zna się na tym co robi. Ogarnięty
fantazjami czuję jak ona przyspiesza. Już nie zsuwa się, a jeździ, po chwili
nie jeździ, a skacze na mnie i już niewiele mi brakuje aby trysnąć. Ona chyba
dokładnie to wyczuła, bo podniosła swój tyłek, ale już go nie opuściła.
Wypycham do góry biodra, bez powodzenia próbując dotrzeć do jej wilgotnej,
ciasnej dziurki. Po krótkiej chwili na złapanie oddechu z niedowierzaniem
stwierdzam, że Agata ponownie lokuje swoje nogi na oparciach fotela. Sięga ręką
do mojego krocza i zdejmuje mi gumę.
- Bez jaj. – Wyrywa się z moich ust niekontrolowanie. Ona
natomiast ma wszystko pod kontrolą i na mojej twarzy ląduje jej otwarta dłoń, serwując mi siarczysty policzek.
- Milcz. Chcę dojść na twojej twarzy.
Przesuwa się ponownie wysoko, chwytając kolanami moją
głowę. Natychmiast wyciągam język, by spełnić jej życzenie i poruszam nim w
rytmie jej bioder, kołyszących się nade mną. Agata jęczy. Pierwszy raz pozwala
sobie na to i nabieram pewności, że faktycznie chce sobie dogodzić na maksa.
Jeżdżę więc językiem z góry na dół, okrężnymi ruchami drażnię łechtaczkę, wciskam się do środka…
- Nieźle. Zasłużyłeś na niewielką nagrodę.
Czuję jak na moim fiucie zaciskają się jej stopy. Jedna
napiera na niego podbiciem, druga podeszwą. Obie w przeciwnym kierunku. Czuję,
że jest mu ciasno.
- Rusz sobie teraz tyłkiem. Góra – dół. Dobrej zabawy.
Ona siada z powrotem na mojej twarzy. Pociąga za włosy, aby
ułożyć dobrze moją głowę miedzy swoimi nogami. Mój język od razu bierze się do
roboty, a biodra za jej radą zaczynają wędrować w te i z powrotem, ocierając kutasa
o stopy, które ciasno trzymają go w kleszczach. Jestem tak podniecony, że nie
pomaga już lód z mojej lodówki. Muszę się skupić na niej, na jej szczytach. Aby
doczłapać do tego orgazmu. Jestem tak zdeterminowany, aby jej dogodzić, aby
spełnić wymagania, że nie pojąłem sensu spazmów, które zaczęły wstrząsać jej ciałem. Dopiero ręka
odciągająca moją głowę za włosy, otrzeźwiła mnie trochę i zrozumiałem, że
doszła. Skuliła się nisko nade mną, odpoczywając z urywanym oddechem i
przesuwając blisko moich ust swoje piersi. Przyssałem się do jednej brodawki
delikatnie - na próbę. Jęknęła, ale nie odebrała mi jej. Nie zabrała także stóp
z mojego fiuta. Po kilku sekundach zamieniła mi cycki i pozwoliła dalej wykorzystywać
stopy. Uznałem za cud to, że doszła przede mną. Odprężyło mnie to i po kilku
kolejnych ruchach dupą, między jej stopami, wylałem na nas cały zbierany przez
miesiąc zapas spermy. Oblałem Agaty stopy i moje nogi. Kleista maź spływała na
fotel i dalej na podłogę. Agata szybko się pozbierała i stanęła przede mną na
rozstawionych nogach, w tych niebotycznych szpilkach. Patrzyła przez chwilę, chyba z zadowoleniem, po czym oswobodziła mi nogi, a potem ręce.
Rozmasowałem nadgarstki. Próbowałem znaleźć jakieś sensowne słowa do
wydukania po tym wszystkim. Ona była pierwsza:
- Idę pod prysznic. Posprzątaj tu. Ręczniki papierowe i
ścierki znajdziesz w kuchni. Potem będziesz mógł się umyć.
Posprzątałem. Wziąłem szybki prysznic, po tym jak ona
skończyła i ubrałem się. Stanąłem w drzwiach, nadal nie znajdując słów, które
powinienem powiedzieć. Agata podeszła bardzo blisko, chwyciła w garść
moją koszulę i przyciągnęła sobie bliżej moją twarz. Bynajmniej nie po to, aby
dać mi buziaka na pożegnanie. Przysunęła usta do ucha i wysyczała:
- Jutro wraca moja dziewczyna. Jeśli zdecydujesz się tu
kiedyś wrócić, będziesz musiał zadowolić nas obie. Miej to na uwadze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz